Dlaczego, mimo że wiemy, że jest nam źle, że coś nie działa tak, jak byśmy chcieli, że inaczej byłoby nam łatwiej - nie wprowadzamy nowych zasad i żyjemy dalej tak, jak dotychczas? Poznaj cztery powody, które najczęściej wpływają na nasze decyzje.
Wydarzenia ostatnich kilkunastu miesięcy pokazały, że pewne rzeczy działają w naszym życiu bardzo dobrze, a inne nieco gorzej. I je właśnie chcielibyśmy zmienić, aby – gdyby ponownie wprowadzono lockdown lub pandemia uderzyła kolejną falą - inaczej działać i ponosić mniejsze straty - zarówno materialne jak i mentalne.
Korzystasz z poradników?
W sieci dostępnych jest wiele poradników, które podpowiadają, jak funkcjonować, na co zwracać uwagę, a czego pod żadnym pozorem nie robić. Niektóre wskazówki dobrze znamy i stosujemy, na część tekstu rzucamy tylko okiem bez żadnej refleksji. Są w końcu i takie fragmenty, które wydają się nam abstrakcyjne lub niemożliwe do wykonania. Jakkolwiek odbieramy przeczytany tekst, najczęściej, po zakończeniu lektury wracamy do codziennych zajęć i szybko zapominamy o tym, że moglibyśmy coś zmienić, spróbować działać inaczej.
Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego, mimo że wiemy, że jest nam źle, że coś nie działa tak, jak byśmy chcieli, że inaczej byłoby nam łatwiej - nie wprowadzamy nowych zasad i żyjemy dalej tak, jak dotychczas?
Cztery powody
Poniżej przedstawiamy cztery powody, które najczęściej wpływają na nasze decyzje (czy raczej ich brak).
1. Nie opuszczę swojej strefy komfortu
Strefa komfortu to stan, w którym czujemy się bezpiecznie, wiemy, czego się spodziewać i nawet, jeśli wszystko wokół nie do końca układa się tak, jak byśmy chcieli, lepsze jest zło, które znamy niż nieznane dobro. Czasami strefy komfortu nie chce nam się opuszczać z lenistwa, z wygody, innym razem, bo się czegoś boimy. Nawet, jeśli realnie nie ma czego, jednak w naszej głowie pojawia się lęk przed nieznanym. Jeśli po każdej sprzeczce z mężem/żoną przez dwa dni nie odzywamy się do siebie, ale potem wszystko wraca do normy, to wolimy pozostać w takim schemacie – mimo, że sama sprzeczka dużo nas kosztuje – bo wiemy dokładnie, czego się spodziewać. Gdybyśmy natomiast teraz mieli uczyć się od nowa komunikacji z drugą osobą, tak, aby w ogóle uniknąć sprzeczki, kosztowałoby to nas dużo wysiłku, a poza tym, pytanie: jak zareagowałaby na nas druga osoba? Może by od nas odeszła? A może zareagowałaby agresywnie? Lepiej zostać tu, gdzie jestem.
2. Stary schemat kontra nowy
Ciężko wyjść ze starego schematu, szczególnie takiego, który powtarzamy od lat. Jeśli codziennie wykonujemy pewien zestaw czynności albo myślimy w pewien konkretny sposób, to zrobienie czegoś inaczej, nawet jeśli chcemy, może być bardzo trudne. Jeśli np. zasypiamy przy włączonym telewizorze, bo inaczej nie potrafimy (tzn. wydaje się nam, że nie potrafimy), próba zaśnięcia bez telewizora może, przez pierwsze tygodnie, kosztować nas dużo wysiłku. Większość z nas w końcu zrezygnuje, bo z natury nie lubimy wkładać w coś więcej energii niż trzeba.
3. Brak motywacji
Gdy jest źle, marzymy o tym, żeby to już się skończyło. Zdarza się nam pomyśleć: “gdyby tylko mogło być inaczej” albo “gdybym tylko wcześniej miał/a X, o ile łatwiej byłoby teraz”. W trudnych chwilach zrobilibyśmy wszystko, żeby zmienić bieg zdarzeń albo znaleźć sposób na poradzenie sobie z problemem. Niestety, kiedy kryzys mija i wracamy do normalności, bardzo szybko zapominamy o tym, co się działo i o naszej potrzebie znalezienia sposobu na wybrnięcie z sytuacji. Nie mamy ani potrzeby, ani motywacji, by nauczyć się działać inaczej, bo “nic już nas nie boli”. To tak jak z bolącym kręgosłupem - gdy nie możemy się ruszać, idziemy do fizjoterapeuty i ćwiczymy. Gdy przestaje boleć - zamiast ćwiczyć dalej i wzmacniać organizm na przyszłość – wracamy do tego, co było. Do czasu, aż znowu zaboli.
4. Wewnętrzny krytyk
Wszyscy mamy go w sobie, jednak u niektórych osób pojawia się jako krytyk konstruktywny, dzięki któremu analizujemy daną sytuację i wyciągamy wnioski na przyszłość, podczas gdy u innych jawi się jako czynnik blokujący wszelkie działania. “Nie dasz rady”, “nie uda ci się”, “nie potrafisz”, “szkoda twojego wysiłku, i tak poniesiesz klęskę” - odzywa się w nas “wewnętrzny głos”, który jest niczym innym jak mieszanką opinii, pochodzących najczęściej od bliskich nam osób (najczęściej rodziców, nauczycieli, przyjaciół, jak również małżonka, partnera itd.) i tak utrwaloną w naszej głowie, że traktujemy ją jako swoją własną. Zamiast stawić czoła czarnym myślom i zweryfikować, czy rzeczywiście istnieją jakiekolwiek przesłanki potwierdzające tezę krytyka, poddajemy się takiej narracji.
Droga do zmiany
Na koniec mamy jednak dobrą wiadomość - mimo przeszkód stojących na drodze do zmiany, są sposoby, aby zmiana zaszła. Jeśli jesteś osobą zdeterminowaną, która prędzej czy później osiąga zamierzony cel, to tylko kwestia czasu, zanim podejmiesz decyzję i zrobisz pierwszy krok.
Jeśli natomiast, znając siebie, wiesz, że mimo szczerych chęci, sam/a nie dasz rady czegoś zmienić, warto rozważyć współpracę z coachem lub terapeutą - czasami wystarczy kilka spotkań, aby zupełnie inaczej spojrzeć w przyszłość. Czasem ogromnym wsparciem mogą się okazać rozmowy z przyjaciółmi lub z mądrymi ludźmi, potrafiącymi wysłuchać i doradzić.
W kolejnym artykule proponujemy wskazówki, jak działać w przypadku, gdy któryś z powyższych motywów braku zmiany rozpoznamy u siebie - zapraszamy do lektury - Jak pokonać “hamulcowych” zmiany?