Zadłużenie a upadłość konsumencka

  

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies.

Akceptuję
 

Upadłość konsumencka lub odrzucenie spadku to czasem jedyny sposób, by poradzić sobie z długiem swoim lub kogoś z rodziny. O obu rozwiązaniach rozmawiamy z mec. Mateuszem Gawlasem.


Jak wynika z danych Centralnego Ośrodka Informacji Gospodarczej, w II półroczu 2021 r. sądy zatwierdziły upadłość ponad 8,2 tys. konsumentów. Kiedy możemy ogłosić upadłość i z czym to się wiąże?

Z jednej strony upadłość ma na celu wypracowanie dla konsumenta takiego rozwiązania, by w krótkim czasie (zazwyczaj w okresie 36 miesięcy do maksymalnie 84 miesięcy) mógł poprawić swoją sytuację finansową poprzez spłatę wierzycieli w stopniu, który dla niego jest możliwy. Z drugiej strony chodzi o interes wierzycieli, którzy w tej sytuacji też mogą liczyć na zaspokojenie swoich roszczeń choćby w nieznacznym stopniu. Dopuszcza się też możliwość umorzenia długu, gdy przemawiają za tym względy humanitarne – choroba, problemy osobiste.

Czy w sytuacji ogłoszenia upadłości konsumenckiej mamy już na zawsze odebraną możliwość zaciągania kredytów?

Nie. To opcja, która ma nam pomóc wyjść z obecnych zobowiązań i spłatę zadłużenia. Spłata, choć dużo mniejsza niż zobowiązania, w jakimś stopniu będzie jednak dolegliwa. Upadły powinien czynić starania by spłacać wierzycieli. Po wykonaniu planu spłaty i zakończeniu tego postępowania, nasza wiarygodność kredytowa się odnawia. Jeśli opłacamy rachunki prawidłowo, nie mamy problemów finansowych, mamy pracę i stabilnie dochody, decyzja należy do pożyczkodawcy. Oczywiście nie dostaniemy kredytu w ciągu roku od ogłoszenia upadłości, ale po kilku latach stabilnej sytuacji finansowej już tak.

Jak długo trwa sprawa w sądzie?

Sprawa toczy się w swoim trybie, czas zakończenia postępowania zależy od sytuacji dłużnika tzn. liczby wierzycieli oraz od tego, czy istnieje jakaś masa upadłości. Jeśli w toku postępowania musimy sprzedać nieruchomość, albo zbyć udziały w jakimś majątku, np. udziału w spółce, ten proces potrwa dłużej. Najczęściej jednak dłużnik nie ma żadnego składnika majątku, który by wszedł do tej masy upadłościowej i można by go było spieniężyć, a w efekcie zaspokoić wierzycieli. Syndyk jest w stanie w ciągu pół roku zakończyć swoje czynności, łącznie z weryfikacją zgłoszeń wierzycieli, nawet tych po terminie. To relatywnie krótki czas w porównaniu do tego, jak długo ludzie borykają się z problemami finansowymi. Przychodzą po trzech czy pięciu latach, gdy dług znacząco urósł, gdy są zatrudnieni na czarno, albo za najniższe wynagrodzenie. Nie warto brnąć, bo historia z długami zwykle się szybko nie kończy.

Co jeśli mamy mieszkanie i będzie musiało „trafić” do banku, w którym zaciągnęliśmy na nie kredyt. Wtedy nie mamy gdzie mieszkać…

Prawodawca przewidział możliwość zawnioskowania, aby dłużnikowi pozostawić kwotę odpowiadającą 24 czynszom miesięcznym w danej miejscowości na wynajem mieszkania.

Jakie inne sytuacje powodują wydłużenie postępowania upadłościowego?

Zatajenie przez dłużnika informacji, które zostaną ujawnione w toku postępowania – na przykład okaże się, że miał jakiś majątek, ale się go wyzbył z premedytacją (przekazał żonie, dzieciom), przewidując że jego sytuacja finansowa może się pogorszyć. Wtedy syndyk jest zobligowany, by odzyskać dla wierzycieli ten składnik majątkowy lub jego równowartość.

Jak się ustrzec przed sytuacją gdy to my, jako żyranci, musimy spłacać kredyt syna czy córki, albo bez naszej wiedzy zadłużył się nasz partner?

Jeśli poręczamy kredyt hipoteczny, z założenia długoterminowy, gdzie zabezpieczeniem jest samo mieszkanie, ryzyko nie jest zbyt duże. Jeśli poręczamy kredyt konsumencki w wysokości kilkunastu tysięcy zaciągnięty na jakiś nieprzemyślany cel, możemy mieć kłopoty. W przypadku braku spłat, wierzyciel upomina się swoich pieniędzy od nas. Jeśli chodzi o zadłużenie przez partnera, kodeks rodzinno-opiekuńczy mówi, że małżonkowie są zobowiązani do lojalności względem siebie i powinni się nawzajem informować o takich działaniach. Spotykam się jednak z sytuacjami, gdy mąż czy żona zadłużyli się potajemnie, a gdy zaczynają się kłopoty, przychodzą po pomoc. Nie chcą absolutnie, by druga strona się o tym dowiedziała, obawiając się konsekwencji. Takie pożyczki są najczęściej zaciągane na nieprzemyślane wydatki – przysłowiowy iPhone, większy telewizor, etc. Przy kilku robi się poważny problem ze spłatą, zaczynają się telefony windykacyjne, listy do skrzynki, zaczyna się panika jak zareaguje mąż czy żona.

Czasem pożyczkę bierze babcia czy dziadek…

Zgadza się. Osoby starsze są nagabywane czy zachęcane przez pośredników od chwilówek do zaciągania kredytu na lodówkę, TV, drobny remont. Jeśli rodzina dowiaduje się o pięciu czy sześciu takich pożyczkach dopiero gdy komornik zajmuje emeryturę lub w momencie śmierci bliskiego, ma poważny problem. Dlatego warto zawczasu zwracać uwagę na wartościowe prezenty od babci czy wyjątkową hojność dziadka. W razie zgonu, dziedziczymy bowiem nie tylko majątek, ale również długi. Zawsze możemy co prawda odrzucić spadek, ale wtedy tracimy również majątek, czyli na przykład mieszkanie po dziadkach.

Czy dzieci mogą się zabezpieczyć przed zaciągnięciem długów przez rodziców?

To bardzo ważne pytanie. Jak wcześniej wspomniałem, w spadkobraniu mówimy o dziedziczeniu długów. Dopóki kredytobiorca, a nasz przyszły spadkodawca żyje, nie mamy kłopotu, ale gdy umiera, problem „przechodzi” na nas. Jeśli chcemy przejąć majątek, przejmujemy go z długami. Często wierzyciele sami inicjują postępowania sądowe o stwierdzenie nabycia spadku żeby wiedzieć kto jest spadkobiercą, czyli na kogo przechodzi kwota zobowiązania. Takie postępowanie jest relatywnie szybkie i niezbyt drogie, więc wierzyciel je inicjuje gdyż wie, że może w ten sposób odzyskać pieniądze.


Mateusz Gawlas – adwokat, doradca restrukturyzacyjny, mediator. Wpisany na listę adwokatów Okręgowej Rady Adwokackiej w Warszawie. Posiada ponad 15-letnie doświadczenie w świadczeniu pomocy prawnej, w szczególności prowadzeniu w imieniu klientów sporów sądowych oraz postępowań egzekucyjnych, restrukturyzacyjnych i upadłościowych. Kierował działami procesowymi i egzekucyjnymi, pełnił też funkcję prezesa zarządu spółki prawa handlowego. Od blisko 10 lat jego praktyka adwokacka koncentruje się na świadczeniu pomocy prawnej dla klientów indywidualnych pozostających w sporach z instytucjami finansowymi. Mediator Centrum Mediacji NRA, ORA, Sądu Okręgowego w Warszawie i Sądu okręgowego dla Warszawy – Pragi. Uzyskał licencję doradcy restrukturyzacyjnego, uprawniającą do pełnienia funkcji m.in. syndyka, nadzorcy i zarządcy sądowego.

 

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies.

Akceptuję